środa, 18 października 2017

Testujemy- zestaw "Krówka" Canpol Babies

12 komentarzy:
Swoją przygodę z testowaniem produktów od Canpola zaczęłam trzy lata temu, kiedy urodziła się Maja, wtedy jeszcze na innym blogu i w innym stylu. Podchodziłam wtedy z dużym dystansem do tej marki, przede wszystkim przez ceny- bardzo niskie. Wydawało mi się, że to jakaś gorsza, zła siostra innej lepszej marki. Przetestowałam jednak już sporo produktów tej firmy; butelki, smoczki, laktator, matę edukacyjną, miseczki, kubeczki niekapki itp. I powiem Wam, że jeszcze się nie zawiodłam. Produkty są zawsze ładne, mają ciekawy design, są w super kolekcjach, posiadają dużo funkcji wspierających rozwój i te kolory :)

 I tak kilka dnia temu przywędrowała do nas paczuszka z niespodziankami z serii "Krówka".





 Zabawka, krówka z melodyjką, trafiła w punkt w moment rozwojowy Oliwki, właśnie zainteresowała się wiszącymi, grającymi rzeczami i wyciąga do nich ręce, krówka ma bardzo ładne kolory, jest mięciutka, ma zawieszkę by przyczepić ją do wózka, fotelika, łóżeczka lub gdzie się da. Ładną, spokojną melodyjkę uruchamiamy ciągnąc za sznureczek. Oliwii bardzo podeszła w dotyku. Dołączona jest do niej przypinka na rękę z identyczną główką, docelowo dałabym ją Oliwii, ale bardzo spodobała się Mai- i nosi ją jako bransoletkę. 

Zamykana miseczka z łyżeczką świetnie sprawdza się jako uatrakcyjnienie posiłków Mai- co w domu niejadka jest wielkim wyzwaniem, dzięki niej- specjalnej formie podania Maja coś je. Łyżeczka jest poręczna i zawsze na miejscu, łatwo się ją myje. Świetnie sprawdzi się na wyjazdach przy przygotowywaniu gotowych posiłków. Jest pojemna, starczy jedzonka i dla starszej i dla młodszej. Generalnie za chwilę zaczniemy przygodę z karmieniem Oliwii i myślę, że bardzo się przyda.

Kubek niekapek, tak jak poprzedni testowany przez nas, sprawdza się świetnie, bo realizuje swoją funkcję i nie kapie :) Do tego pięknie współgra z miseczką tworząc fajny zestaw. Maja przechwyciła go i pokochała od pierwszego wejrzenia. 

Dziękujemy Canpol Babies za możliwość testowania tych produktów, to wielka frajda dla dzieci, gdy przychodzi paczka, a w środku jest coś dla nich, a dodatkowo pytam o ich opinię, czują się ważne i docenione, bo to w końcu dla nich się to wszystko tworzy. Pozdrawiamy i mamy nadzieję na kolejne wspólne edycje Blogosfery.






MATKI POLKI MĘCZENNICE

2 komentarze:
Już niedługo opiszę jak sprawuje się zestaw "Krówka", który otrzymałam do testowania przez Canpol Babies. Tymczasem zmagam się jednak z urokami prawnymi bycia matką, a nie spodziewałam się, że takie są. Opiszę Wam to krótko, żebyście się kiedyś nie zdziwiły, jak działa polskie prawo.


Słyszeliście o Prawach Murphy'ego? Żeby wszystko się udało trzeba wziąć pod uwagę wszystko, co może się wydarzyć. Bo jeżeli coś może pójść źle,a  my się na to nie przygotujemy to z pewnością pójdzie. I tak od kiedy na świecie pojawiła się Oliwia, ganiam po urzędach, by wszystko załatwić i by jakoś żyć. 
SĄD
Pierwsza sprawa z jaką się borykam, to sprawa o zaprzeczenie ojcostwa. Ponieważ mój wyrok rozwodowy był z grudnia 2016 r., a Oliwia urodziła się w lipcu 2017 r., nie minęło między tymi wydarzeniami 300 dni, no i w związku z tym jako ojciec dziecka do aktu urodzenia mojej córki został wpisany mój były mąż, jest to odrobinę absurdem, ponieważ skoro ja matka- twierdze że tak nie jest, mój  były mąż- twierdzi, że tak nie jest i ojciec dziecka- twierdzi, ze tak nie jest i jest z miejsca w stanie podać się jako ojca, to czemu nie można załatwić tego po prostu w urzędzie stanu cywilnego, no ale dobra, dajmy zarobić państwu polskiemu, bo wiecie opłata za założenie sprawy, kserokopie wszelkich dokumentów potwierdzonych przez notariusza, odpisy wyroków, opłata za kuratora, to wszystko kosztuje. Na to jednak się przygotowałam, chore to bo chore, ale wiedziałam że tak będzie. Po wszystkich poprawkach, jakie trzeba było nanieść i kilku miesiącach oczekiwania (sprawę założyłam tydzień po urodzeniu Oliwii- w lipcu), wyznaczono termin rozprawy- na końcówkę listopada. Więc wszystko łącznie trwa prawie pół roku, później trzeba czekać na uprawomocnienie i dopiero można ze szczęśliwym tatusiem udać się wprowadzić właściwe dane do aktu urodzenia dziecka, w tym, zmienić nazwisko- bo teraz nosi nazwisko byłego męża! Trzeba się tłumaczyć z tego w szpitalach, przychodniach, w ZUSie i w MOPSie, ale o tym za chwilę. 
ZUS
W pierwszym tygodniu po urodzeniu Oliwii musiałam też gnać do pracodawcy, by tam dostarczyć akt urodzenia, bo moja umowa o pracę trwała do końca lipca, pierwszą część macierzyńskiego wypłacali mi oni. Upał, jakieś 40 stopni, dwójka dzieci z chłopakiem w samochodzie, a ja czekam, bo pani się nie przygotowała z tym, co muszę pouzupełniać. W końcu znalazła odpowiednie druczki, wpisałam dane moje, dziecka, przedłożyłam dokumenty, druczki z numerem konta miła pani z kadr powiedziała, ze uzupełni za mnie, zapytała tylko, czy numer konta, ten na który dostawałam wypłaty, potwierdziłam i wyszłam, podziękowałam, bo był to koniec mojej kariery w tej firmie. Okazało się, że to była taka niedźwiedzia przysługa. Pierwsza wypłata realizowana jeszcze przez moją firmę wpłynęła poprawnie, w połowie września zaczęłam się martwić, ze coś jest nie tak, no bo konto puste. Wykonałam dwa telefony, jeden do pracodawcy- oni przekazali dokumenty do ZUSu, drugi do ZUSu i okazało się, że mój macierzyński został wypłacony 4 września, z tym że nie na moje konto.Pognałam do ZUSu, tam miła pani zapewniła mnie, że wszystko będzie dobrze, że to nie mój problem by to rozwiązać, tylko ZUSu, konkretnie ZUSu we Wrocławiu, bo tam przynależy moja firma. Po miesiącu oczekiwania, jeszcze czterech wizytach w ZUSie i kilku telefonach okazało się, że to jednak mój problem, mam sobie założyć sprawę w sądzie, kłócić się z pracodawcą/ZUSem/kim chcę, ale mam to zrobić sama, bo oni w ciągu tego miesiąca zdołali dowieźć, że to nie ich wina, tylko dokumentu przekazanego przez kadrową, z deklaracją o numerze konta. Musiałam, więc udać się do radcy prawnego, na szczęście przysługuje mi darmowy, bo nie mam 26 lat, sama już nie ogarnęłabym sprawy. Pani radca wydaje się jednak orientować w tym wszystkim na równi ze mną jak nie mniej i na razie będziemy próbować odzyskać ten zasiek od osoby, która go dostała, a nie oddała, choć powinna, a  znamy tylko jej numer konta, więc będzie trudno. Obecnie czekam na oficjalne wydanie mi potwierdzeń przelewów i całej dokumentacji z ZUS, by móc wnioskować o to do banku. SPrawa w toku, ja bez dochodu z jednego miesiąca, długi rosną, ogólnie masakra, ale to nie koniec pecha i nie chodzi o to, ze wczoraj czarny kot przebiegł drogę mi dwa razy...
MOPS
Pierwsza wizyta w MOPSie odbyła się jeszcze w ciąży, wiedziałam już wtedy, ze moja sytuacja jest skomplikowana i wolałam się nastawić wcześniej i zgromadzić wszystkie potrzebne dokumenty. No i zgromadziłam, po urodzeniu Oliwii zaniosłam wszystko, okazało się, że przepisy się zmieniły i teraz potrzebuję innych. Byłam zmęczona, jeszcze nie odpoczęłam po porodzie, ale jakoś dałam radę. Chcieli ode mnie umów zleceń z 2016 r., nie wystarczał PIT, jego nie chcieli. Musiałam pisać oświadczenia. Nie mówiąc już o składzie mojej rodziny, z którą każdy ma kłopot, no bo rozwód, alimenty na Maję, były mąż jako ojciec Oliwii, tu chyba przez moje łzy panie urzędniczki poszły mi na rękę i przyjęły wniosek. Tak dostałam się do sławionego programu 500+, po dwóch tygodniach musiałam dowieść świadectwo pracy, bo skończyła mi się umowa, potem zaświadczenie o uzyskaniu nowego dochodu- macierzyński z ZUS (tu problem istnieje do tej pory, no bo jak im wytłumaczyć mój zaginiony pierwszy macierzyński). W sierpniu musiałam wypełnić wnioski od nowa, no bo znów zmieniły się przepisy. W międzyczasie dowoziłam im wezwanie na wyznaczony termin rozprawy o zaprzeczanie ojcostwa i potwierdzenie przelewu z drugim macierzyńskim, żeby byli na bieżąco. Teraz dostałam wezwanie i własnie od nich wróciłam, miałam dowieźć jednak PITa z 2016 r. i pisać ponownie oświadczenie o zgubieniu umów zleceń z tego okresu, no i żądają ode mnie potwierdzenia alimentów na Oliwię, z uwagi że z wpisanym w papiery ojcem jestem po rozwodzie. I to guzik prawda, ze 500 + z marszu należy się na drugie dziecko, bo ja mam wstrzymane wszystko do czasu ustalenia alimentów bądź zmiany ojca. 
Co więcej po wpisaniu Michała- jako już właściwego ojca doliczą mi jego dochód(z 2016 oczywiście), nie policzą jednak alimentów, jakie płaci na syna, no bo teraz trzeba założyć kolejną sprawę, żeby miał to ustalone przez sąd, prawnie ważny akt notarialny z klauzulą wykonalności jest ważny wszędzie, tylko nie w MOPSie, no i taką sprawę musi chyba założyć matka dziecka, ale telefon do sądu w tej sprawie dopiero przede mną, więc wszystkiego się dowiem za chwilę. Co więcej mój dochód będzie liczony za drugi miesiąc pozyskania nowych przychodów- tj. macierzyńskiego, czyli za październik. Wtedy mój macierzyński to 100%, a potem przez kolejne 8 miesięcy to 60% tej sumy, czyli 1000 zł. Jednak ZUS będzie patrzył na mój dochód z października tylko i wyłącznie, który po zsumowaniu moich dochodów z dochodami Michała z 2016 r., nie odliczeniu jego alimentów, a dodaniu moich, które płaci Marek sprawi, że przekroczymy granice by dostać się do programu. Generalnie obecnie nie dostanę nic, a od grudnia mam o 600 zł mniej macierzyńskiego i jedno 500 + mniej. Będzie ciężko. No mi trzeba będzie pokryć koszty kolejnej rozprawy w sądzie.

Resztę urzędowych spraw wam daruję, mam przez to wszystko początki nerwicy, do tego nakładają się problemy osobiste i można się wykończyć. Wnioski są proste nasz kraj robi z nas te MATKI POLKI MĘCZENNICE i trudno się przed tym obronić, ale próbujmy.

czwartek, 12 października 2017

Blogosfera październik

1 komentarz:

W październiku również zachęcam wszystkich do zgłaszania swoich blogów do konkursu Blogosfera. To fajna zabawa z możliwością testowania nowych produktów od Canpol Babies. A więcej możecie przeczytać na https://canpolbabies.com/pl/blogosfera :)

Nam udało się zakwalifikować do testowania zestawów "Krówka" i już niebawem na blogu pojawi się nasza opinia, dziękujemy Canpol Babies ! :)

Testowanie Canpol Babies

Hej, dziś z bardzo dużym opóźnieniem (nawet nie wiecie, co się u mnie działo) dodaję zaległy wpis o testowaniu dla mojej ulubionej (no moż...