Czasami mam takie beztroskie dni, nie staram się nic zrobić, oglądam seriale, odpoczywam. I wczoraj miałam właśnie jeden z nich. Około 13-tej wpakowałam się w samochód i ruszyłam w drogę na trening (czekałam na niego od czwartku, chciałam się rozładować).
Po drodze zdecydowałam się na zakup czegoś do picia, zatrzymałam się koło sklepu, kupiłam wodę. No A gdy wyszłam, wszystko diametralnie się zmieniło. Ruszyłam samochodem w stronę siłowni, ale zaczęłam mieć problemy z widzeniem, obraz mi zanikał. Zatrzymałam się by nie stwarzać zagrożenia na drodze i podreptałam powoli do przychodni. Widziała, coraz mniej, ciśnienie miałam nieco podwyższone, cukier w normie, ale nienaturalnie szybkie tętno. Gdy wychodziłam z przychodni, zadzwonił Michał, porozmawiałam z nim chwilę i wszystko zaczęło się uspokajać. Cały epizod trwał jakąś godzinę i nieźle mnie nastraszył, a to tylko dała o sobie znać stara kumpela nerwica. Przesilenie wiosenne, ciąża, nawarstwiające się napięcia, wszystko co spycham w dalekie kąty podświadomości, właśnie tak manifestuje, że nadal tam jest i czeka na rozwiązanie.
No i musiałam odpuścić sobie trening, powoli wróciłam do domu i zastanawiałam się, jak sobie pomóc...
Dobrze, ze to wszystko tylko tak sie skończyło. Życzę dużo zdrówka
OdpowiedzUsuńNiestety miałam taki atak znów, skurcze za dnia, raz obudziły mnie w nocy, (bolesne!) i nie wiem czy panikować czy nie.
OdpowiedzUsuń